Do zamku dochodzimy ze wsi
Tarnowiec, wąską asfaltową drogę wijącą się pomiędzy domami. Za pustym placem
po lewej stronie wyłania się zalesione wzgórze i po 10 minutach stoimy przy
drodze przechodzącej przez dawną fosę. Kilka kroków i stajemy pomiędzy reliktami
zamku. Mury, murki, kostki, narożniki z czerwonej cegły o wysokości sięgającej
do niewiele ponad jeden metr. Wydłużone wzgórze przedzieliła fosa, przez którą przerzucono drewniany most zwodzony. Naprzeciw zamku stanął przygródek gdzie znalazło się główne centrum administracyjne i gospodarcze dóbr Spycimira. Na przygródku była siedziba burgrabiego i starosty.
Zaczęło się jak to często bywało
od cylindrycznej wieży mieszkalno-obronnej. Zbudowano kaplicę i mury obronne. W
1441 zamek zdobyli i spalili Węgrzy. W XVI Jan Amor Tarnowski po odbudowie nakazał
otoczyć zamek bastejami, a samą warownię przebudowano w duchu renesansu tworząc
potężną magnacką rezydencję. Znalazło się tutaj miejsce dla rodowego muzeum,
skarbca, biblioteki, spichlerzy, browaru, piekarni, a na południe od zamkowych
murów dla zwierzyńca. Gościł na nim węgierski król Jan Zapolya. Na przełomie
XVI i XVII wieku władali tutaj Ostrogscy.
Zamek został opuszczony w XVIII
wieku, po czym podupadł. Dzisiaj to ruina. Z ziemi wychodzą jedynie resztki
ceglanych budowli, obrysy murów i ścian (możliwe że pałacu południowego i
północnego), zagłębienia, porośnięte trawą fundamenty, fosy. Z wieży głównej
tzw. bergfridu pozostał kolisty krąg przypominający studnię. Stojącej obok
bramy można się jedynie domyślać. Podobnie jest z basztą południowo-wschodnią. Najlepiej
zachowała się dolna część arsenału. Oglądamy fragmenty ziemnych umocnień
towarzyszących dawnym bastionowym fortyfikacjom. Ze wzgórza roztacza się piękny
widok na miasto.