poniedziałek, 7 grudnia 2020

NAD WETLINĄ PRZED ZAWOJEM


 

Doliną Solinki z Dołżycy dojeżdżamy do granicy osady Polanki. Za mostkiem parking. Zamknięta Galeria "Czarny Kot" w drewnianym domku. Idziemy do ujścia Wetliny. Droga wspina się w górę, a za chwilę zbiega w dół. Omija zakręty i doliny. Szum zanika i narasta. Strome zbocza ciemnozielonym płaszczem okrywają skały. Sine Wiry. Zagłębienia dna Wetliny i skaliste przegrody. Kamienne płyty i płytki; jak sklejone kartki. Woda przy brzegu znalazła spokojne miejsce. Tam kłębią się błyskając czerwonymi płetwami klenie. Przez skaliste głazy przeskakuje z hukiem nurt Wetliny.

W dalszej części doliny schodzimy w dół na zakręt rzeki. Woda płynie spokojniej, a w bezdennych miejscach nabiera zielonej barwy. Wysokie, przecięte erozją skały wiszą ponad bystrzynami w miejscach gdzie Wetlina mocno dobija do brzegu. Nad rzekę wychyla się drzewo-łoś. Nie jest to bieszczadzki zwierz. Pień, gałęzie i korzenie drzewa wygięły się w kształt łba wielkiego łosia. Nazwano go Łosiem z Zawoja. Zawój - kolejna wieś, której nie ma. Kilka przechylonych grobów, ślad cerkwi w wyobraźni. Trudno odnaleźć podmurówki domostw.